Doskonale skonstruowany kryminał, gęsta atmosfera małej społeczności i zagadki z przeszłości, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego.W mroźny zimowy poranek na skraju wsi zostaje znalezione ciało zakonnicy. Początkowo wydaje się, że kobietę potrącił samochód. Szybko okazuje się jednak, że ktoś ją zabił i potem upozorował wypadek. Kilka dni później ginie kolejna osoba. Ofiary nie wydają się być ze sobą w żaden sposób związane. Zaczyna się wyścig z czasem. Policja musi odnaleźć mordercę, zanim zginą następne kobiety. Śledztwo ujawnia tajemnice mrocznej przeszłości zakonnicy, przy okazji odkrywając też mniejsze lub większe przewiny mieszkańców sielskiej - tylko na pozór - sielskiej miejscowości. Ta opowieść ma w sobie wiele z sielskiego klimatu klasycznych, prowincjonalnych kryminałów Agathy Christie. Ale ta idylla to tylko fasada i gra pozorów. Z kolejnymi trupami i tajemnicami akcja nabiera tempa. Pozornie niezwiązane ze sobą wątki zaczynają się splatać i poznajemy mroczne, nieprzyjemne, sięgające dalekiej przeszłości sekrety i grzechy mieszkańców mazurskiej wioski. Poczciwa i niewinna atmosfera spokojnej wsi gdzieś znika, a w jej miejscu pojawiają się niepokój i trwoga. Poplątana intryga i wyraziste postaci w nią zamieszane sprawiają, że od Motylka trudno się oderwać od pierwszych stron aż do zaskakującego finału.
Książkę czyta się całkiem nieźle. I już rozumiem dlaczego serię o Lipowie porównuje się do powieści Camilli Lackberg. Byłoby idealnie. "Ale!" Te irytujące powtórzenia (np. stosowana w kółko forma "młodszy aspirant Daniel Podgórski"), nieudolnie wprowadzane wulgaryzmy i doprowadzająca do szału maniera wypowiedzi jednej z bohaterek ("Spoko", "Stop. Czekaj") troszkę psują ogólny efekt. Niemniej jednak gotowa jestem przekonać się,
(...)czy w kolejnych częściach autorka rozwija swój warsztat.
Niezły kryminał. A przy tym czyta się lekko i przyjemnie. I choć jest w nim tak wiele wątków i wiele postaci, autorka tak zgrabnie to wszystko przeplata, że się człowiek nie gubi. Irytowały mnie te ciasta, którymi codziennie raczy policjantów pani Podgórska. Ale można je wybaczyć autorce, gdyż książka do końca trzyma w napięciu. A to niełatwe, skoro rzecz jest osadzona w małej wsi, gdzie życie płynie spokojnie i pomału. A jednak dzieje się tyle,
(...)że ... sięgnę z po kolejne tomy. Polecam.
Bardzo intrygujący kryminał, pełen skrajnych charakterów, wielu tajemniczych zagadek. Trzyma w napięciu, trudno mi było powiązać osoby i fakty, a historie z przeszłości naprawdę niezwykłe. I oto chodzi w tego typu książkach. A porównanie z pozycjami Camilli Läckberg to jedynie plus. Polecam!
Bardzo fajnie się czyta
Pisarka świetnie poradziła sobie z wielowątkową i dość skomplikowaną fabułą. Wysoko oceniam narrację, autorka przedstawia sprawę z kilku perspektyw, dzięki czemu można na sprawę popatrzeć z kilku punktów widzenia i ma się wrażenie, że jest się uczestnikiem śledztwa. Kolejna wielka zaleta powieści to "drażnienie się" z czytelnikiem, pisarka w ten sposób doskonale buduje napięcie, już ujawnia kolejne informacje, już odkrywa kolejne karty,
(...)a tu bach, przerwa na reklamy, przechodzimy do kolejnego wątku. Oprócz dobrze skonstruowanej zagadki kryminalnej jest ciekawy wątek obyczajowy, który w zasadzie wciągnął mnie nawet bardziej niż samo rozwiązanie zagadki morderstw. Puzyńska jest świetnym obserwatorem. Fenomenalnie oddała klimat małej, trochę dusznej społeczności, jej wady, zalety, pokazując, że każdy ma jakieś tajemnice i trupy schowane w szafach, o których lepiej żeby nikt się nie dowiedział. Pisarka zaprezentowała całą plejadę bohaterów. Różne osobowości, charaktery, Puzyńska zręcznie przy tym operuje stereotypami i dzięki temu właśnie udało jej się tak dobrze odtworzyć obraz mieszkańców Lipowa. Polubiłam komisarz Klementynę "Niemile- widzianą" Kopp, nie wiedzieć czemu w mojej głowie widziałam ją jako dojrzałą Lisabeth Salander, z jej ulubionymi spoko i okey, trochę ekscentryczna, charyzmatyczna i bardzo tajemnicza postać. Podobało mi się to, że nawet bohaterowie drugoplanowi, którzy wydają się być dla fabuły mało istotni, otrzymali od autorki indywidualne cechy, swój własny portret i pozostają w pamięci. Motylek to niezwykle wciągający, bardzo dobrze skonstruowany, przemyślany i dopracowany kryminał, którego czytanie to czysta przyjemność. Wiem na pewno, że dzięki Katarzynie Puzyńskiej odwiedzę Lipowo nie raz, do czego Was również zachęcam.
Świetny debiut naszej autorki .Nie miałam dotąd ulubionej ,która pisała na poważnie kryminały i teraz chyba się to zmieni . Akcja dzieje się we wsi Lipowo. Na drodze zostaje znaleziona martwa zakonnica . Początkowe przypuszczenia o wypadku wyparowują ,kiedy okazuję się ,że została ona zaatakowana nożem,a dopiero później przejechana. Sprawa zostaje przydzielona aspirantowi Danielowi Podgórskiemu i jego trzem podwładnym. Wieś nie zdąży się otrząsnąć po jednej śmierci ,
(...)kiedy zostają znalezione kolejne zwłoki ,żony milionera . Wtedy do pomocy zostaje przydzielona słynna Klementyny Kopp ( ogolona głowa i mnóstwo tatuaży). Sprawy zaczynają się łączyć ,a podejrzanych brak ... Oprócz wątku kryminalnego ,mamy niezłe "zaplecze" obyczajowe. Jeden z policjantów to damski bokser, drugi ma puszczalską córkę i syna rozrabiakę ,trzeci miał kiedyś romans z denatką ... Miło ,że autorka nie potraktowała ich po macoszemu. Każdego możemy poznać i wyrobić sobie o nich zdanie. We wrześniu,wychodzi kolejna część i jestem ciekawa jak im się będzie układać. Bardzo dobrze skonstruowana zagadka ,nie umiałam dojść ,co łączy obie kobiety i kto je zabił . Do tego ten klimat wsi ,wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Ja jestem zachwycona i czekam na kolejne książki.
Czyta się szybko, sprawnie; fabuła wciągająca, a zabił... Haha Jedynym minusem jest dla mnie fakt, że sposób narracji został tak poprowadzony, że już po lekturze miałam wrażenie, iż przeczytałam czytadło tzw. damskie o zabarwieniu kryminalnym.
Świetna, wielowątkowa powieść kryminalna. wciągnęła mnie bez reszty! Autorka nie zaplątała się w zawirowaniach, jak to niektórym już się zdarzało. To jedna z lepszych autorek kryminałów, z jakimi do tej pory się zetknęłam. Już nie mogę się doczekać kontynuacji.
Wciągający kryminał godny polecenia, zwłaszcza miłośnikom prozy Camilli Läckberg (rozbudowanie wątku zagadki z przeszłości, rzutującej na teraźniejszość) i Henninga Mankella (wplatanie elementów pisanych z perspektywy przestępcy). Przejmujące sylwetki bohaterów.
Dobrze i lekko się czyta. Trochę denerwowało mnie podobieństwo konstrukcji fabuły do sagi Camilli Lackberg. Mimo to uważam, że pozycja jest godna polecenia. Autorka stworzyła ciekawą zagadkę kryminalną, być możne niektóre z postaci są trochę przerysowane ale dzięki temu ciągle intrygują i nie sposób się z nimi nudzić. Muszę przyznać, że mimo początkowego sceptycyzmu powieść mnie wciągnęła i na pewno sięgnę po kolejną część.
Bardzo wciągająca książka, na pewno przeczytam pozostałe części. Polecam.
Choć nie przepadam za literaturą polską to postanowiłam skusić się na debiut literacki Kasi Puzyńskiej "Motylek" i muszę przyznać, że zrobił na mnie duże wrażenie. Moim zdaniem to świetnie skrojony kryminał. Jego wielowątkowa, intrygująca akcja sprawia, że czytelnik do samego końca nie traci nim zainteresowania. Mało tego raczej nawet trudno jest się domyślić jakie autorka zaserwowała zakończenie. Czytając tę powieść czułam się tak jakbym wróciła do kryminału napisanego przez Aghatę Christie.
(...)Mnóstwo bohaterów, z których żaden do końca nie mówi prawdy, gra pozorów, kolejne zbrodnie i nabierająca coraz szybszego tempa akcja. Wszystko to co kocham najbardziej... Myślę, że Katarzyna Puzyńska ze swą nieposkromioną wyobraźnią oraz talentem do tworzenia kryminalnych historii bez obaw może konkurować z takimi autorami jak Bonda, Guzowska czy nawet Miłoszewski. Od "Motylka" bowiem trudno jest się oderwać już od pierwszych stron, a finał okazuje się być całkowicie zaskakujący. Serdecznie polecam ;)
Powieść kryminalna, którą czyta się z ciekawością, różnorodność postaci i niezwykłe zakończenia. Godna polecenia, wciąga do ostatniej strony.
Po Miłoszewskim, druga moja ulubiona autorka kryminałów. Ponoć porównywana do Camilli Lackberg... Cóż mnie bardziej wciąga świat Puzyńskiej, wciąga jak narkotyk, razem z butami, tak jak najbardziej lubię. I podobnie jak było z trylogią Miłoszewskiego dążę do jak najszybszego poznania wszystkich części serii :) Gorąco polecam!
Dialogi jak w marnej telenoweli,nieprawdopodobnie naiwne. Irytujące powtórzenia tych samych zdań, czy określeń. Gdyby nie morderstwa, czyta się to, jak książkę dla dzieci. Jedyny plus, to ciekawe zakończenie książki. To samo zresztą, można napisać o drugiej części, o książce "Więcej czerwieni".
O książkach Katarzyny Puzyńskiej słyszałam od dawna, opinie były różne – raz lepsze, raz gorsze. Jednak, ja lubię, sprawdzić na własnej skórze, jak to mówią potocznie „z czym się je Gwiazdę Polskiego Kryminału?”. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Zabierałam się za to długo...chciałam najpierw skompletować całą serię, która została nie tak dawno wydana przez wydawnictwo w częściach i twardej oprawie. I nadszedł ten dzień.
(...)..w którym ugryzłam Puzyńską. Doskonale skonstruowany kryminał, gęsta atmosfera małej społeczności i zagadki z przeszłości, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. W mroźny zimowy poranek na skraju mazurskiej wsi zostaje znalezione ciało zakonnicy. Początkowo wydaje się, że kobietę potrącił samochód. Szybko okazuje się jednak, że ktoś ją zabił i potem upozorował wypadek. Kilka dni później ginie kolejna osoba. Ofiary nie wydają się być ze sobą w żaden sposób związane. Zaczyna się wyścig z czasem. Policja musi odnaleźć mordercę, zanim zginą następne kobiety. Śledztwo ujawnia tajemnice mrocznej przeszłości zakonnicy, przy okazji odkrywając też mniejsze lub większe przewiny mieszkańców sielskiej – tylko na pozór – miejscowości. „Motylek” oderwał mnie od życia na niecałą dobę. Świetnie napisana powieść, pełna intryg, tajemnic, niedomówień. Sekrety przeplatają się ze sobą i są dawkowane (dosłownie) tak zdawkowo, że nie mogłam odłożyć książki i pójść zwyczajnie spać. No nie i już. Tak się nie dało. Kasia stworzyła wielowątkową fabułę, naszpikowała ją mnóstwem poszlak i zwodniczymi zakrętami wśród leśnych ścieżek, że można było się czasem zgubić. „Motylek” bezpardonowo obnaża życie w małej wiejskiej społeczności. Wiadomo nie od dziś, że w takich mieścinach wszyscy o wszystkich wiedzą lepiej i więcej niż sam zainteresowany. Ja na co dzień (chociaż w takowej wsi mieszkam) nie odczuwam tego – może dlatego, że nieco się izoluję od całej reszty. Jednakże nie wątpię w to, że mieszkańcy N. znają mnie lepiej niż ja. Czytając „Motylka” zastanawiałam się nie raz i nie dwa jakie sekrety skrywają moi sąsiedzi? Co trzymają w stodole pod stertą siana? Takie i inne dziwne pytania zadawałam sobie po lekturze. A to oznacza tylko jedno. Kasia Puzyńska napisała dobry kawał kryminału – który w mojej głowie narobił bałaganu. Co więcej...mam wokół siebie praktycznie same lasy. Wierzcie lub nie – ale po przeczytaniu „Motylka” spacery z psem pośród leśnych ostępów nabrały nowego wydźwięku. Tryb czujność… „Motylek” napisany jest swobodnym językiem, dialogi są realistyczne, bohaterzy autentyczni, a opisy miejscowych uroków idealnie wyważone, nie są za długie ani zbyt pobieżne, nie zanudzają i nie przysłaniają najważniejszej akcji. Okazuje się, że pod kurtyną sielankowej małomiasteczkowości aż grzmi od plotek i ukrywanych grzeszków. Autorka, moim zdaniem, bardzo dobrze to wszystko zobrazowała, pomieszała, poplątała i wyprowadziła mnie na manowce. Oczywiście jak to zawsze czynię, próbuję rozwiązać śledztwo na własną rękę – obstawiałam kilka postaci, które niestety wraz z rozwojem akcji musiałam wykreślać z mojej listy potencjalnych morderców. Zakończenie i wyjawienie modus operandi – jest niespodziewane, chociaż w sumie mogłam się tego domyślić, zamiast wybierać zbyt oczywiste rozwiązanie zagadki. Bohaterowie jak wspomniałam, są wykreowani nad wyraz plastycznie, są zwykłymi ludźmi pełnymi wad i zalet. Udało mi się z nimi zaprzyjaźnić. A zapach ciasta pani Podgórskiej czułam w całym domu. Nawet nieprzystępna komisarz Klementyna Kopp wzbudziła moją sympatię, chociaż sposób jej wysławiania się działał mi dość często na nerwy. Bardzo nie lubię, kiedy kończy swoje zdania wyrazem „co?” lub rozpoczyna je od słów „stop”, czy stosuje ciągłe powtórzenia np. "Czekaj. Spoko. Ale!" - zaburza to kompletnie znaną mi stylistykę polską i dialogi prowadzone przez panią komisarz budzą we mnie lekką irytację. „Motylek” można uznać za mocny debiut autorki, ponieważ niewątpliwie podjęła się trudnego tematu, wszak dobry kryminał rządzi się swoistymi prawami. Niemniej jednak uważam, że Kasia sprostała temu zadaniu. Oceniając całokształt tej wielowątkowej i wielopostaciowej powieści sądzę, że autorka poradziła sobie z tematem niemal perfekcyjnie, niemal gdyż nie obyło się bez drobnych wpadek, które jednak niezbyt rzutują na całą resztę. Z wielką przyjemnością zasiądę do lektury kolejnych tomów cyklu Lipowo. Bardzo jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów w rozpoczętych wątkach obyczajowych. Kim jest tajemnicza Teresa? Czy związek Daniela i Weroniki ma szansę na pomyślny rozwój? Dlaczego komisarz Klementyna jest taka osobliwa? Cieszę się również, że śledząc kolejne losy mieszkańców Lipowa i okolic – będę miała okazję obserwować proces rozwoju i dojrzewania warsztatu pisarskiego autorki. „Motylek” to lektura warta uwagi i poświęconego na nią czasu.
Powieść skonstruowana jest na miarę literatury wybitnej pisarki, co może być zaskoczeniem, gdyż jest to debiut. W utworze poruszonych jest wiele wątków, które ukazane są z różnej perspektywy, co sprawia, że trudno oderwać się od lektury. W trakcie czytania książki ma się wrażenie, że uczestniczy się w życiu mieszkańców i w rozwiązywaniu zagadki kryminalnej. więcej na [link]
Jeszcze nigdy żadnej książki nie czytałam tak długo! Wybaczcie, że właśnie od tego zaczynam swoją wypowiedź na temat tej książki, ale serio. Nie jestem może mistrzem w szybkim czytaniu, ale jak coś mnie wciągnie to potrafię poradzić sobie z czterystoma stronami w kilka godzin. Tu (możecie nie wierzyć) zeszło mi przeszło miesiąc! Miesiąc! Aż jestem zła na siebie, bo szczerze powiedziawszy nigdy mi się to wcześniej nie zdarzyło.
(...)Bywało, że męczyłam jakąś pozycję 3 tygodnie, ale to chyba był taki maksior. Historia jest fajna, ale z jakiegoś powodu czytanie szło mi strasznie mozolnie. Z początku naprawdę mnie wciągnęło, historia powoli się rozwijała i nie wiedząc czemu chciałam bardzo dowiedzieć się co będzie dalej. Do pewnego momentu tak było, potem już sprawa z czytaniem nie wyglądała tak kolorowo. Mam taką manię, że jeśli nie przeczytam chociaż kilku stron przed pójściem spać, to nie usnę wcale. A chyba wszyscy znamy problemy książkoholików. Kiedy zaczniesz czytać to nie ma opcji bo przecież „jeszcze tylko jeden rozdział” „jeszcze tylko jedna strona”, a potem w nocy (około 1–2) oczy jak pięć złotych i jak tu spać? Niestety, i to z prawdziwym bólem serca, książka mnie usypiała zamiast nie pozwalać mi spać. Zacznę od rzeczy, które naprawdę mi się podobały. Pierwszą jest wielowątkowość powieści. Tyle się działo w tej małej wsi, tyle obrazów miałam przed oczami czytając „Motylka”, a to jest to co kocham najbardziej. Zakonnica jest jednym z wątków kluczowych, ale oprócz niej kolejnymi są np. przeprowadzka rudowłosej Warszawianki do Lipowa, rodzinne problemy i rozterki sercowe mieszkańców. Język, to druga rzecz którą uznaję za zaletę w tej książce. Jest prosty bez skomplikowanych słów, przez co czytało się przyjemnie. Muszę od razu zaznaczyć, że nie wszystko jednak napisane było tak, jak bym chciała i nie chodzi mi tu o historię, że potoczyła się tak a nie inaczej. Dialogi, a zwłaszcza rozmowy Klementyny Kopp z innymi. Nie mam zwyczaju czepiać się tego typu rzeczy, ale powiem szczerze, że raziło mnie to w oczy „Stop! Czekaj! Ale!”. Rozumiem, są osoby, które rzeczywiście mogą mówić właśnie w taki sposób, ale raczej w książce trochę mnie to nie pasowało. Oprócz tego, nie mam żadnych innych zastrzeżeń co do języka. Bardzo miło się czytało, opisy krajobrazów czy miejsc fajnie działały na moją wyobraźnię, za co wielki plus. Podróż w czasie podobała mi się z tego względu, że pokazała w jaki sposób przeszłość może wpłynąć na człowieka pod wpływem zachowań lub traktowania. Pokazuje, że nie ma żartów z „ludzką tresurą „. Bohaterowie. Kolejny plusik za stworzenie kilku bardzo fajnych postaci, które w pewien sposób zwróciły moją uwagę. Młodszy aspirant Daniel Podgórski, chłopak z potencjałem, który według kilku osób marnuje się we wsi. Ma szansę na większą karierę. Trochę jednak zabrakło mi opisu bardziej szczegółowo cech jego charakteru. Lubię poznawać bohaterów, a tutaj mam wrażenie że nie wiem o nim nic, oprócz tego że jest policjantem i jednym z głównych bohaterów powieści. Róża Kojarska, żona Juniora Kojarskiego, syna najbogatszego mieszkańca i właściciela pałacyku w Lipowie. Nie wiem czemu, ale od początku książki kiedy padło jej imię, im więcej o niej czytałam, intrygowała mnie ta postać. Nie chcę zdradzić z jakiego powodu bo być może to zepsułoby całą frajdę z czytania, ale bardzo chcę dowiedzieć się więcej o niej w kolejnych częściach sagi. O ile jest o niej więcej napisane. „Czeski piłkarz” Janusz Rosół, wcale nie piłkarz tylko kolejny policjant w Lipowie. Pewnie zapytacie czemu „czeski piłkarz”, no więc ja w tym momencie odsyłam Was do wujka Google o TU. Nie będę tłumaczyć, zobaczcie sami. Jakoś poczułam współczucie do tego gościa. Wiem, nie był idealny, ale miał swoje powody, żeby zachowywać się tak, jak się zachowywał. Ale według mnie nie jest złym człowiekiem. Wiem, że wielu osobom niezbyt podobał się styl autorki, kryminał pomieszany z obyczajówką, a niektórzy nazywali gatunek tylko obyczajem z wątkiem kryminalnym. Ja tak naprawdę dopiero raczkuję w kryminałach, szukam swojego ulubionego autora, więc jak dla mnie książka była ok. Nie mam zbytnio do czego porównać „Motylka”, bo z takich typowych kryminałów nie przeczytałam jeszcze nic. Fakt było więcej opisów romansów i relacji między mieszkańcami, ale raczej nie uważam tego za coś złego. Raczej sięgnę po kolejne tomy, może nie od razu bo potrzebuję czegoś innego, ale w przyszłości planuję ciąg dalszy losów wsi Lipowo i jej mieszkańców.
Nie rozczarowałam się ,zaczynam czytać drugi tom serii policjantów z Lipowa😊
Mnie bardzo ta książka zmęczyła i na pewno nie sięgnę po kolejne tomy historii Lipowa. Nieudolne naśladownictwo skandynawskich kryminałów.
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.1 (2024-11-08)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Niemniej jednak gotowa jestem przekonać się, (...) czy w kolejnych częściach autorka rozwija swój warsztat.
Kolejna wielka zaleta powieści to "drażnienie się" z czytelnikiem, pisarka w ten sposób doskonale buduje napięcie, już ujawnia kolejne informacje, już odkrywa kolejne karty, (...) a tu bach, przerwa na reklamy, przechodzimy do kolejnego wątku. Oprócz dobrze skonstruowanej zagadki kryminalnej jest ciekawy wątek obyczajowy, który w zasadzie wciągnął mnie nawet bardziej niż samo rozwiązanie zagadki morderstw.
Puzyńska jest świetnym obserwatorem. Fenomenalnie oddała klimat małej, trochę dusznej społeczności, jej wady, zalety, pokazując, że każdy ma jakieś tajemnice i trupy schowane w szafach, o których lepiej żeby nikt się nie dowiedział.
Pisarka zaprezentowała całą plejadę bohaterów. Różne osobowości, charaktery, Puzyńska zręcznie przy tym operuje stereotypami i dzięki temu właśnie udało jej się tak dobrze odtworzyć obraz mieszkańców Lipowa.
Polubiłam komisarz Klementynę "Niemile- widzianą" Kopp, nie wiedzieć czemu w mojej głowie widziałam ją jako dojrzałą Lisabeth Salander, z jej ulubionymi spoko i okey, trochę ekscentryczna, charyzmatyczna i bardzo tajemnicza postać.
Podobało mi się to, że nawet bohaterowie drugoplanowi, którzy wydają się być dla fabuły mało istotni, otrzymali od autorki indywidualne cechy, swój własny portret i pozostają w pamięci.
Motylek to niezwykle wciągający, bardzo dobrze skonstruowany, przemyślany i dopracowany kryminał, którego czytanie to czysta przyjemność. Wiem na pewno, że dzięki Katarzynie Puzyńskiej odwiedzę Lipowo nie raz, do czego Was również zachęcam.
Akcja dzieje się we wsi Lipowo. Na drodze zostaje znaleziona martwa zakonnica . Początkowe przypuszczenia o wypadku wyparowują ,kiedy okazuję się ,że została ona zaatakowana nożem,a dopiero później przejechana. Sprawa zostaje przydzielona aspirantowi Danielowi Podgórskiemu i jego trzem podwładnym. Wieś nie zdąży się otrząsnąć po jednej śmierci , (...) kiedy zostają znalezione kolejne zwłoki ,żony milionera . Wtedy do pomocy zostaje przydzielona słynna Klementyny Kopp ( ogolona głowa i mnóstwo tatuaży). Sprawy zaczynają się łączyć ,a podejrzanych brak ...
Oprócz wątku kryminalnego ,mamy niezłe "zaplecze" obyczajowe. Jeden z policjantów to damski bokser, drugi ma puszczalską córkę i syna rozrabiakę ,trzeci miał kiedyś romans z denatką ...
Miło ,że autorka nie potraktowała ich po macoszemu. Każdego możemy poznać i wyrobić sobie o nich zdanie. We wrześniu,wychodzi kolejna część i jestem ciekawa jak im się będzie układać.
Bardzo dobrze skonstruowana zagadka ,nie umiałam dojść ,co łączy obie kobiety i kto je zabił . Do tego ten klimat wsi ,wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Ja jestem zachwycona i czekam na kolejne książki.
Haha Jedynym minusem jest dla mnie fakt, że sposób narracji został tak poprowadzony, że już po lekturze miałam wrażenie, iż przeczytałam czytadło tzw. damskie o zabarwieniu kryminalnym.
I nadszedł ten dzień. (...) ..w którym ugryzłam Puzyńską.
Doskonale skonstruowany kryminał, gęsta atmosfera małej społeczności i zagadki z przeszłości, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego.
W mroźny zimowy poranek na skraju mazurskiej wsi zostaje znalezione ciało zakonnicy. Początkowo wydaje się, że kobietę potrącił samochód. Szybko okazuje się jednak, że ktoś ją zabił i potem upozorował wypadek. Kilka dni później ginie kolejna osoba. Ofiary nie wydają się być ze sobą w żaden sposób związane.
Zaczyna się wyścig z czasem. Policja musi odnaleźć mordercę, zanim zginą następne kobiety.
Śledztwo ujawnia tajemnice mrocznej przeszłości zakonnicy, przy okazji odkrywając też mniejsze lub większe przewiny mieszkańców sielskiej – tylko na pozór – miejscowości.
„Motylek” oderwał mnie od życia na niecałą dobę. Świetnie napisana powieść, pełna intryg, tajemnic, niedomówień. Sekrety przeplatają się ze sobą i są dawkowane (dosłownie) tak zdawkowo, że nie mogłam odłożyć książki i pójść zwyczajnie spać. No nie i już. Tak się nie dało.
Kasia stworzyła wielowątkową fabułę, naszpikowała ją mnóstwem poszlak i zwodniczymi zakrętami wśród leśnych ścieżek, że można było się czasem zgubić.
„Motylek” bezpardonowo obnaża życie w małej wiejskiej społeczności. Wiadomo nie od dziś, że w takich mieścinach wszyscy o wszystkich wiedzą lepiej i więcej niż sam zainteresowany.
Ja na co dzień (chociaż w takowej wsi mieszkam) nie odczuwam tego – może dlatego, że nieco się izoluję od całej reszty. Jednakże nie wątpię w to, że mieszkańcy N. znają mnie lepiej niż ja.
Czytając „Motylka” zastanawiałam się nie raz i nie dwa jakie sekrety skrywają moi sąsiedzi? Co trzymają w stodole pod stertą siana?
Takie i inne dziwne pytania zadawałam sobie po lekturze.
A to oznacza tylko jedno.
Kasia Puzyńska napisała dobry kawał kryminału – który w mojej głowie narobił bałaganu.
Co więcej...mam wokół siebie praktycznie same lasy. Wierzcie lub nie – ale po przeczytaniu „Motylka” spacery z psem pośród leśnych ostępów nabrały nowego wydźwięku. Tryb czujność… „Motylek” napisany jest swobodnym językiem, dialogi są realistyczne, bohaterzy autentyczni, a opisy miejscowych uroków idealnie wyważone, nie są za długie ani zbyt pobieżne, nie zanudzają i nie przysłaniają najważniejszej akcji. Okazuje się, że pod kurtyną sielankowej małomiasteczkowości aż grzmi od plotek i ukrywanych grzeszków. Autorka, moim zdaniem, bardzo dobrze to wszystko zobrazowała, pomieszała, poplątała i wyprowadziła mnie na manowce.
Oczywiście jak to zawsze czynię, próbuję rozwiązać śledztwo na własną rękę – obstawiałam kilka postaci, które niestety wraz z rozwojem akcji musiałam wykreślać z mojej listy potencjalnych morderców. Zakończenie i wyjawienie modus operandi – jest niespodziewane, chociaż w sumie mogłam się tego domyślić, zamiast wybierać zbyt oczywiste rozwiązanie zagadki.
Bohaterowie jak wspomniałam, są wykreowani nad wyraz plastycznie, są zwykłymi ludźmi pełnymi wad i zalet. Udało mi się z nimi zaprzyjaźnić. A zapach ciasta pani Podgórskiej czułam w całym domu. Nawet nieprzystępna komisarz Klementyna Kopp wzbudziła moją sympatię, chociaż sposób jej wysławiania się działał mi dość często na nerwy. Bardzo nie lubię, kiedy kończy swoje zdania wyrazem „co?” lub rozpoczyna je od słów „stop”, czy stosuje ciągłe powtórzenia np. "Czekaj. Spoko. Ale!" - zaburza to kompletnie znaną mi stylistykę polską i dialogi prowadzone przez panią komisarz budzą we mnie lekką irytację.
„Motylek” można uznać za mocny debiut autorki, ponieważ niewątpliwie podjęła się trudnego tematu, wszak dobry kryminał rządzi się swoistymi prawami. Niemniej jednak uważam, że Kasia sprostała temu zadaniu. Oceniając całokształt tej wielowątkowej i wielopostaciowej powieści sądzę, że autorka poradziła sobie z tematem niemal perfekcyjnie, niemal gdyż nie obyło się bez drobnych wpadek, które jednak niezbyt rzutują na całą resztę.
Z wielką przyjemnością zasiądę do lektury kolejnych tomów cyklu Lipowo.
Bardzo jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów w rozpoczętych wątkach obyczajowych. Kim jest tajemnicza Teresa? Czy związek Daniela i Weroniki ma szansę na pomyślny rozwój? Dlaczego komisarz Klementyna jest taka osobliwa?
Cieszę się również, że śledząc kolejne losy mieszkańców Lipowa i okolic – będę miała okazję obserwować proces rozwoju i dojrzewania warsztatu pisarskiego autorki.
„Motylek” to lektura warta uwagi i poświęconego na nią czasu.
więcej na [link]
Z początku naprawdę mnie wciągnęło, historia powoli się rozwijała i nie wiedząc czemu chciałam bardzo dowiedzieć się co będzie dalej. Do pewnego momentu tak było, potem już sprawa z czytaniem nie wyglądała tak kolorowo. Mam taką manię, że jeśli nie przeczytam chociaż kilku stron przed pójściem spać, to nie usnę wcale. A chyba wszyscy znamy problemy książkoholików. Kiedy zaczniesz czytać to nie ma opcji bo przecież „jeszcze tylko jeden rozdział” „jeszcze tylko jedna strona”, a potem w nocy (około 1–2) oczy jak pięć złotych i jak tu spać? Niestety, i to z prawdziwym bólem serca, książka mnie usypiała zamiast nie pozwalać mi spać.
Zacznę od rzeczy, które naprawdę mi się podobały. Pierwszą jest wielowątkowość powieści. Tyle się działo w tej małej wsi, tyle obrazów miałam przed oczami czytając „Motylka”, a to jest to co kocham najbardziej. Zakonnica jest jednym z wątków kluczowych, ale oprócz niej kolejnymi są np. przeprowadzka rudowłosej Warszawianki do Lipowa, rodzinne problemy i rozterki sercowe mieszkańców.
Język, to druga rzecz którą uznaję za zaletę w tej książce. Jest prosty bez skomplikowanych słów, przez co czytało się przyjemnie. Muszę od razu zaznaczyć, że nie wszystko jednak napisane było tak, jak bym chciała i nie chodzi mi tu o historię, że potoczyła się tak a nie inaczej. Dialogi, a zwłaszcza rozmowy Klementyny Kopp z innymi. Nie mam zwyczaju czepiać się tego typu rzeczy, ale powiem szczerze, że raziło mnie to w oczy „Stop! Czekaj! Ale!”. Rozumiem, są osoby, które rzeczywiście mogą mówić właśnie w taki sposób, ale raczej w książce trochę mnie to nie pasowało. Oprócz tego, nie mam żadnych innych zastrzeżeń co do języka. Bardzo miło się czytało, opisy krajobrazów czy miejsc fajnie działały na moją wyobraźnię, za co wielki plus.
Podróż w czasie podobała mi się z tego względu, że pokazała w jaki sposób przeszłość może wpłynąć na człowieka pod wpływem zachowań lub traktowania. Pokazuje, że nie ma żartów z „ludzką tresurą „.
Bohaterowie. Kolejny plusik za stworzenie kilku bardzo fajnych postaci, które w pewien sposób zwróciły moją uwagę.
Młodszy aspirant Daniel Podgórski, chłopak z potencjałem, który według kilku osób marnuje się we wsi. Ma szansę na większą karierę. Trochę jednak zabrakło mi opisu bardziej szczegółowo cech jego charakteru. Lubię poznawać bohaterów, a tutaj mam wrażenie że nie wiem o nim nic, oprócz tego że jest policjantem i jednym z głównych bohaterów powieści.
Róża Kojarska, żona Juniora Kojarskiego, syna najbogatszego mieszkańca i właściciela pałacyku w Lipowie. Nie wiem czemu, ale od początku książki kiedy padło jej imię, im więcej o niej czytałam, intrygowała mnie ta postać. Nie chcę zdradzić z jakiego powodu bo być może to zepsułoby całą frajdę z czytania, ale bardzo chcę dowiedzieć się więcej o niej w kolejnych częściach sagi. O ile jest o niej więcej napisane.
„Czeski piłkarz” Janusz Rosół, wcale nie piłkarz tylko kolejny policjant w Lipowie. Pewnie zapytacie czemu „czeski piłkarz”, no więc ja w tym momencie odsyłam Was do wujka Google o TU. Nie będę tłumaczyć, zobaczcie sami. Jakoś poczułam współczucie do tego gościa. Wiem, nie był idealny, ale miał swoje powody, żeby zachowywać się tak, jak się zachowywał. Ale według mnie nie jest złym człowiekiem.
Wiem, że wielu osobom niezbyt podobał się styl autorki, kryminał pomieszany z obyczajówką, a niektórzy nazywali gatunek tylko obyczajem z wątkiem kryminalnym. Ja tak naprawdę dopiero raczkuję w kryminałach, szukam swojego ulubionego autora, więc jak dla mnie książka była ok. Nie mam zbytnio do czego porównać „Motylka”, bo z takich typowych kryminałów nie przeczytałam jeszcze nic. Fakt było więcej opisów romansów i relacji między mieszkańcami, ale raczej nie uważam tego za coś złego. Raczej sięgnę po kolejne tomy, może nie od razu bo potrzebuję czegoś innego, ale w przyszłości planuję ciąg dalszy losów wsi Lipowo i jej mieszkańców.
Nieudolne naśladownictwo skandynawskich kryminałów.